Skąd w ogóle to pytanie?
Dzisiejsza sytuacja dziennikarstwa, szczególenie najbardziej popularnego dziennikarstwa internetowego zdaję się zaprzeczać temu na czym pierwotnie owa dziedzina polegała. W dobie praktycznie nieograniczonego dostępu do internetu, przeglądając liczne portale społecznościowe w oczy rzuca się przyka rzeczywistość, w której to forma danego artykułu jest ważniejsza od plynającej z niego treści. Teksty pisane pod SEO (Search Engine Optimization), czyli tak aby nasze treści pojwiały się jak najwyżej w wyszkiwarce, wydają się być pozbawione sensu. Powtarzanie słowa kluczowego w każdym zdaniu sprawia, że czytelnik w zasadzie nie wie o czym o czyta, a sam tekst wydaję się być pisany nie przez człowieka, a przez jakiś pozbawiony duszy algorytm.
Wszystko za kliknięcia…
Dziennikarstwo w obecnych, rządzi się smutną regułą, nie używasz clickbaitu, nie żyjesz. Prowadzi to do isćie kuriozalnych sytuacji w których tytuł oraz zdjęcia mające nas zachęcić o przeczytania artykułu kłamie nas w żywe oczy lub jak kto woli „delikatnie ubarwiają rzeczywistość:”. Poniższy przykład dobitnie pokazuje do jakiego absurdu doprowadziła nas walka o kliknięcia:
Z jednej strony nie możemy powiedzieć, że autor owego wpisu nie ma racji, gdyż prawdą jest zarówno to, że tempeatury sięgną 32 stopni, a pogoda niewątpliwie sprawi nam niespodziankę. Szkoda, że zabrakło tutaj informacji z dalszej części artykułu, że 32 stopni możemy spodziwać się na wakacjach w Hiszpanii, a niespodzianką jest to, że termometry wskąża 15 stopni Celsjusza. Zatem osoba sugerująca się tytułem artykułu, bez przeczytania jego całości z radością, wyciągnie z odmętów szafy letnie ubrania w listopadzie. Gorzej jeśli podobne „skróty myślowe” pojawiają się w artykułach o bardziej poważnej tematyce, niestety podobych wtop nie brakuje zarówno w wątpliwej jakości tworach o kolejnym rozwodzie celebrytki jak i o sprawach wagi państwowej…
Quo Vadis, dziennikarstwo…
Przykłady takie jak ten poniżej, dają nam powód by zadać sobie pytanie czy autorzy tekstów pisanych do internetu, czytają swoje wypociny przed publikacją? Jeśli nie to zdecydowanie powinni zacząć bo tworzy to sytuację, które można opisać krótko, eufemizmem „nie na miejscu”